środa, 2 lipca 2014

Pro Blending Sponge INGLOT - recenzja


Po kilku tygodniach codziennego stosowania gadżetowej gąbki, która do tej pory wydawała się dla mnie zbędnym wydatkiem nadszedł czas na recenzję. Jeśli śledzicie mojego bloga to już wiecie, że gąbka ta miała u mnie swoją premierę w ulubieńcach, ale na filmie nie mam aż tyle czasu żeby opisać jej działanie. Dlatego zapraszam dziś na dokładną recenzję tego cuda.


Opis Producenta:

Profesjonalny aplikator do makijażu zapewniający efekt nieskazitelnie gładkiej skóry.
Uniwersalna gąbeczka z odpowiednio wyprofilowanymi końcami doskonała do mieszania kosmetyków o kremowej lub płynnej formule oraz równomiernej aplikacji na powierzchni całej twarzy.
Profesjonalny aplikator do makijażu INGLOT jest hipoalergiczny i nie zawiera lateksu.
Źródło: inglot.pl 


Moja Opinia:

Na początku zaznaczę po raz kolejny, że nie używałam oryginalnego Beauty Blendera i nie mam porównania obu gąbek. Jednak aplikatorem od Inglota jestem wprost zachwycona. Prawdę mówiąc to będzie bardzo pozytywna recenzja, bo autentycznie nie znalazłam żadnego znaczącego minusa tego produktu.

Dociera on do nas zapakowane w plastikowe opakowanie. Jest malutki no i różowy. Przed aplikacją podkładu jak wiadomo należy dokładnie zmoczyć go w wodzie, co sprawia, że jego wielkość się co najmniej podwaja. Gąbeczka mocno chłonie wodę i trzeba ją mocno wycisnąć żeby nią nie ociekała. Tylko dzięki temu aplikacja będzie wygodna i nie wchłonie w siebie za dużo podkładu. Nakładamy na wierzchnią część dłoni lub tackę kosmetyczną odpowiednią ilość podkładu, maczamy w nim gąbkę i stemplujemy twarz. Ja zawsze zaczynam od grubszej części gąbeczki, która pozwala na mega szybkie i dokładne nałożenie fluidu na policzki, brodę i czoło. Potem przekręcam aplikator na stronę bardziej szpiczastą i wgniatam podkład w okolicę nosa, ust i miejsc, które nie pokryłam jeszcze podkładem. Cała czynność trwa około półtorej minuty(!). Jest to dla mnie wspaniałe, ponieważ w tym czasie mam idealnie nałożony podkład i nie boję się o jakiekolwiek mazy i zacieki jak to bywało często przy użyciu np pędzelków do podkładu typu języczek.


Tyle o sposobie aplikacji, a co z efektem na twarzy? Tak jak wspomniałam wcześniej, przede wszystkim podkład jest idealnie nałożony, wblendowany, wgnieciony w skórę. Dzięki temu, że gąbka nie ma ściętych krawędzi nakłada podkład od razu rozcierając go na brzegach. Wydobywa z podkładu wszystkie jego właściwości, przede wszystkim maksymalne krycie przy najlżejszej warstwie produktu. Dodatkowo aplikacja gąbeczką pozwala na prawie całkowitą niwelację widoczności porów na skórze. Skóra staje się gładka, bez żadnej skazy. Dla mnie jest to na prawdę ważne, bo mimo tego, że posiadam skórę wrażliwą i naczynkową, mam rozszerzone pory na policzkach. Na zdjęciach oddane jest to chyba całkowicie i nie trzeba więcej się rozpowiadać. Zdjęcia zrobiłam przy świetle dziennym, w żaden sposób ich nie obrabiałam, tylko skadrowałam.

Moja goła buzia. Nałożyłam tylko krem. Nadal uważacie, że jest taka idealna? ;)

Podkład Gosh X-Ceptional Wear zaaplikowany gąbeczką Pro Blending Sponge od Inglot. Nałożyłam jedną warstwę i przypudrowałam. Wszystko zajęło dwie minuty :)

Podsumowanie praktycznie było już na samym początku. Bardzo mi się podoba ten mały, różowy gadżet. Po jego używaniu chętnie skusiłabym się na zakup pierwotnej wersji Beauty Blendera żeby porównać sobie te dwie gąbki. Niestety cena 100zł za gąbeczkę jest nadal dla mnie zaporowa i myślę, że nawet gdy aplikator od Inglota się zużyje chętniej wydam za niego 42zł.

Bardzo się cieszę, że mogłam przetestować to cudo, bo dzięki temu odkryłam możliwości jakie daje współczesna technologia. Dodatkowo po obejrzeniu filmu Goss'a Wayne'a oraz na jego podstawie nagranego przez Agnieszkę z bloga Dressed in Mint zaczęłam stosować technikę polegającą na wcześniejszym przypudrowaniu twarzy, a następnie nakładaniu podkładu (tak, tak całkiem na odwrót, ale efekty jakie daje są świetne). Gąbeczka ta świetnie sprawdza się przy tej technice, bo cudnie blenduje podkład i wciska w skórę bez zbędnych tarć. Ekstra sprawa!


Dlatego kończąc bardzo Wam polecam wypróbowanie tego akcesorium. Dajcie mi znać czy już je miałyście? Czy macie porównanie z Beauty Blenderem? No i czy macie ochotę go zakupić?
Pozdrawiam słonecznie!

21 komentarzy:

  1. A jak z wchlanialnościa podkładu?:) Podobnie do pędzli? A moze lepiej?:) Kusi mnie gąbeczka, moze poczekam na jakas promocje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, zapomniałam o tym wspomnieć. Nie zauważyłam żeby wchłaniała podkład nadmiernie. Używam około 1/3 mniej ilości jak przy aplikacji pędzlem Hakuro H50, więc lepiej jak pędzel. Za to więcej idzie podkładu jakbym miała nakładać palcami, więc powiedzmy, że jest tak pomiędzy ;)

      Usuń
  2. Efekt na zdjęciach jest faktycznie świetny! Ale ja i tak chyba nigdy nie przerzucę się na te gąbki, bo to moczenie jej i utrzymanie później w czystości wydaje mi się zbyt kłopotliwe. Pędzelki są dużo łatwiejsze w tej kwestii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utrzymanie w czystości wcale nie jest trudne ;) Myję ją po każdym makijażu w żelu do mycia lub proszku do prania, wszystko wymywa się idealne :)

      Usuń
    2. Właśnie miałam to pisać, najlepiej "prać" jajo w proszku od razu po aplikacji podkładu, wtedy wszystko ładnie się doczyści ;)

      Usuń
  3. Właśnie mam gąbkę w posiadaniu :D z pudełka. Ciekawa jestem jak się sprawdzi

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się zabieram za gąbkę z ShinyBoxa :-) Nawet nie wiedziałam, że Inglot też ma takie cuda :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam te gąbki Syis i też jestem ich ciekawa, jednak ostatnio mam deficyt pieniędzy i pewnie nie uda mi się zamówić pudełka :(

      Usuń
  5. Ja mam gąbeczkę z Deni Carte i Real Techniques i jestem zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie miałam ochotę na tę z Real Techniques i chyba ją kupię jak ta mi się zużyje, bo też nie jest jakoś horrendalnie droga :)

      Usuń
    2. tańsza od tej ;)
      aaaaa czytałam, że Inglot jest bardzo twardy
      dzisiaj pierwszy raz użyłam RT :) na razie fajnie się zapowiada

      Usuń
    3. Jak dla mnie twardy nie jest, ale ie wiem czy jest twardszy od innych gąbek, bo nie mam porównania... ;)

      Usuń
  6. ja dziś recenzowalam z deni carte;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O niej akurat nie słyszałam, już lecę czytać recenzję ;)

      Usuń
    2. Wiesz co używałam jej już może 8-10 razy? mówisz proszkiem? dzięki za radę, spróbuję;*

      Usuń
    3. No to chyba szybko się popsuła, może nie przeżyje czyszczenia proszkiem, sama nie wiem...

      Usuń
  7. Oooo czekałam na tą recenzje ;D
    hmm chyba muszę co raz poważniej myśleć o tej gąbeczce, bo efekt daje nieziemski ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ja ją uwielbiam, dlatego myślę, że nie przestanę polecać :) Poza tym cena też nie jest mega wysoka w porównaniu do BB ;)

      Usuń
  8. Macałam ją w inglocie i wydawała się dość twarda (oczywiście na sucho). Czy nie przeszkadza to w aplikacji podkladu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, na sucho jest twarda, jednak po zmoczeniu moim zdaniem jej faktura nie przeszkadza w idealnej aplikacji podkładu ;) Tak jak wspominałam, nie mam porównania z innymi gąbkami, ale z tego co słyszałam to każda daje taki sam efekt końcowy :)

      Usuń
  9. Ja mam z Golden Rose i choć oryginału nie posiadam i też nie mam porównania to efekt jaki gąbeczką się uzyskuje jest boski :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw komentarz. Każdy bardzo mnie cieszy, bo wtedy mam pewność, że mój blog jest czytany z zainteresowaniem :)