niedziela, 19 lutego 2017

Mój Koreański Rytuał Pielęgnacyjny


Witajcie. To już ponad cztery lata jak zaczęłam prowadzić tego bloga. Pamiętam, że jednymi z pierwszych moich artykułów była seria o pielęgnacji "Vademecum Pielęgnacji". Minęło dużo czasu, ale uważam, że nadal jest ona aktualna. Dlatego zachęcam Was do przeczytania tej serii. Dziś jednak chciałabym rozszerzyć ją o coś co ostatnio zrobiło absolutną rewolucję w stanie mojej skóry. Kiedy przeczytałam książkę "Sekrety urody Koreanek" pomyślałam, że to może być jedyny ratunek dla mojej skóry. Było to w połowie zeszłego roku (około sierpień 2016). Moja skóra wyglądała tragicznie. Miała rozszerzone, pozapychane pory, występowały liczne wypryski, najgorsze były takie podskórne grudki, a także ropne krosty. Próbowałam różnych eksperymentów, które tylko pogarszały stan mojej skóry, sprawiając, że stała się maksymalnie odwodniona i łuszcząca. Co więcej makijaż się na niej wcale nie trzymał. Nawet bardzo kryjące, długotrwałe podkłady po kilku godzinach wyglądały strasznie, ważyły się, a ja nie wyglądałam ani trochę świeżo. Pewnie dlatego, że sebum z mojej skóry wydobywało się w dużym nadmiarze. Taki obraz mojej skóry pamiętają moi znajomi, którzy przebywali ze mną na co dzień. Za każdym razem w lusterku, z chusteczką do odsączania sebum i korektorem z rękach - było to częsty mój obraz.

 
Te zdjęcia zaczęłam robić gdy już widziałam poprawę, więc tylko możecie sobie wyobrazić jak było źle. Na miejscach przebarwień występowały wypryski, które pojawiały się i znikały w zależności od cyklu lub tego co zjadłam.
 

Tyle słowem wstępu. Chciałam żebyście mieli obraz tego jak źle było z moją skórą jeszcze pół roku temu.

Na książkę "Sekretu urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji" natrafiłam całkiem przypadkiem z Empiku. Ani nie miałam zamiaru jej kupić, wcześniej też nie słyszałam o "cudownej koreańskiej pielęgnacji". Do tej pory nie wiem co skusiło mnie do tego, że w końcu trafiła do moich rąk i jak to się stało, że tak zaaferowana usiadłam do jej czytania. Fakt jest taki, że byłam zachwycona tą książką i mimo że w tym artykule mam zamiar przybliżyć Wam cały program pielęgnacji koreańskiej to mimo wszystko polecam przeczytać książkę ze względu na ogrom informacji, kultury koreańskiej, która mnie ogromnie zafascynowała. Książka jest bardzo przyjemnie napisana. Opowiada historię Charlotte Cho - autorki poradnika, która jest Koreanką urodzoną w USA, która dopóki nie wyjechała do rodzinnego Seulu za nic miała pielęgnację skóry. Opisywany w książce sposób pielęgnacji jest magiczną receptą na wieczną młodość, Koreańczycy nie zaczynają dbać o skórę dopiero jak pojawia się pierwsza zmarszczka lub inny problem. Koreańczycy traktują pielęgnację jako mistyczny rytuał, który stosują w każdym wieku kobiety jak i mężczyźni. Już od lat dzieciństwa wpaja się im jak ważne jest to aby chronić skórę przed słońcem. Koreańską pielęgnacja nie jest też skierowana do ich oryginalnych kosmetyków. Autorka pisze o tym jak bardzo rozwinięty jest rynek kosmetyczny w Korei, ale konsumenci szukają też świetnych kosmetyków na zachodzie. Dlatego i nam tak łatwo jest skorzystać z tych kroków pielęgnacyjnych. Nie musimy od razu ściągać kosmetyków z zagranicy, możemy skorzystać z tego co oferują nasze drogerie stacjonarne i sklepy internetowe. Tak też postanowiłam. Nie zmieniłam całej mojej półki z kosmetykami na te pochodzące z Azji. Zostawiłam moje ulubione i bardziej skupiłam się na tym w jaki sposób używam tychże kosmetyków i zastosowałam się do etapów koreańskiego rytuału pielęgnacyjnego


A oto 10 tych magicznych kroków: 

1. Demakijaż i oczyszczanie kosmetykiem na bazie olejku
2. Oczyszczanie kosmetykiem na bazie wody
3. Złuszczanie
4. Tonizowanie
5. Esencja
6. Ampułki, koncentraty, serum
7. Maseczki w płachcie
8. Krem pod oczy
9. Kosmetyk nawilżający (krem, emulsja, żel)
10. Ochrona SPF przed słońcem

Jednak spokojnie, nie wszystkie etapy wykonujemy rano i wieczorem. Niektóre kroki wykonujemy raz w tygodniu, a czas spędzony rano i wieczorem nie przekracza 10 minut, wiec wymówka "nie mam na to czasu" nie obowiązuje ;-)


Każdy ten etap autorka pięknie opisuje podając swoje ulubione typy kosmetyków, niestety w Polsce mogą okazać się prawie niedostępne. Dlatego postanowiłam podać Wam swoje typy, które używam i które sprawiły, że przez te pół roku moja skóra faktycznie bardzo się poprawiła. Zacznijmy wiec od początku


1. Demakijaż i użycie kosmetyku ma bazie olejku

Jak wiadomo z lekcji chemii, na pewno o tym pamiętacie, występują zanieczyszczenia rozpuszczalne w wodzie i takie, które rozpuszcza tłuszcz. Do tych drugich zalicza się wszelki makijaż, sebum, a także opadający się na skórze smog (jakież to aktualne o tej porze roku). Dlatego też pierwszym etapem naszej pielęgnacji jest oczyszczenie skóry olejkiem. I tutaj uspokojenie dla osób ze skórą tłustą (takiej jak moja), nie musimy się bać olejku, bo on nie zapycha o ile jest odpowiednio dobrany do naszej skóry. Co ciekawe niektóre olejki mogą sprzyjać skórze tłustej i regulować pracę gruczołów. Pamiętajmy, że naszego sebum nie rozpuści woda, bo tłuszcze nie rozpuszczają się w wodzie. Oto kilka przykładów olejków przeznaczonych do różnych typów skóry:

Skóra normalna:
Skóra sucha: olej kokosowy, makadamia, olejek z awokado, orzechów laskowych.
Skóra tłusta: ojej jojoba, olejek z pestek malin, lniany, z czarnuszki.
Skóra naczyniowa: olejek z pestek winogron, czarnej porzeczki, dzikiej róży, marakui.

Moimi faworytami, których używam w pierwszym etapie pielęgnacji to olejek myjący MAC Cleanse Off Oil, który po kontakcie z wodą zmienia się w emulsję, która po zmyciu wodą nie pozostawia na skórze tłustej warstwy. Lait Deuceur, Lait Comfort z Chanel, są to kremowe mleczka do demakijażu, które pod wpływem masażu zamieniają się w olejek. Bardzo lubię używać do ich usunięcia rękawiczek typu Glam Glov.


Dodatkowo pokażę Wam produkt, który używam do demakijażu oczu gdy noszę mocny makijaż. Jest to dwufazowy płyn do demakijażu oczu i ust z Chanel. Czyści każdy, nawet wodoodporny makijaż oczu, nawet między rzęsami. Jest to najlepszy płyn do demakijażu jaki kiedykolwiek użyłam, a było ich sporo (od bardzo tanich tj Ziaja do tych droższych np Armani).


2. Oczyszczanie kosmetykiem na bazie wody 

Po dokładnym demakijażu następuje czas na oczyszczenie twarzy. Zapytacie "jak to? Przecież moja buzia jest już pozbawiona resztek makijażu". Otóż demakijaż w koreańskiej pielęgnacji to nie wszystko. Użycie dodatkowo żelu lub pianki pomaga usunięcie wszelkich zanieczyszczeń, które przyczyniają się do powstawania zaskórników i wyprysków. Ważne aby był delikatny, najlepiej nie zawierał potencjalnie drażniących SLS. Po zastosowaniu tego produktu skóra twarzy jest nieskazitelnie czysta, miękka i gotowa na dalsze etapy pielęgnacji.

Moje ulubione produkty znalazłam na półce z oryginalnymi kosmetykami koreańskimi. Zaczęłam od pianki aloesowej z Holika Holika, a teraz używam pianki myjącej Dr G A-Clear, która zawiera składniki przystosowane do skóry tłustej i trądzikowej. Jednak słowo klucz to: skuteczne, ale delikatne


3. Złuszczanie 

O tym jak ważne jest złuszczanie pisałam we wspomnianej wcześniej serii Vademecum Pielęgnacji. Linki do tych artykułów znajdziecie na końcu tego posta. Jednak teraz opowiem o tym w skrócie. Peeling skóry pomaga usunąć niepotrzebne komórki z wierzchnich warstw naskórka, które zapobiegają wchłanianie się składników wgłąb skóry. A także przyspiesza regenerację, rozjaśnia i wygładza, a także oczyszcza pory skóry oraz zmniejsza widoczność porów. Występują peelingi mechaniczne (to takie z drobinkami) oraz chemiczne (zawierające enzymy lub kwasy). I tutaj uwaga: złuszczamy skórę raz/dwa razy w tygodniu. 

Moje ulubione peelingi, których używam najczęściej to pasta oczyszczająca Liście Manuka z polskiej firmy Ziaja, która jest bardzo tania a daje bardzo mocny efekt złuszczanie skóry. Posiada również inne drogocenne właściwości dla skóry tłustej takie jak ściągnięcie porów, zmniejszenie ilości wydzielania sebum oraz miłe uczucie łagodzenia i chłodzenia. Kolejnym ciekawym produktem jest maseczka enzymatyczna z dyni Peter Thomas Roth, którą jeszcze jakiś czas temu można było kupić w Sephorze (nie jestem pewna czy nadal jest dostępna). Jest ona ciekawym rozwiązaniem, ponieważ jest to produkt zawierający za razem enzymy, kwasy oraz drobinki złuszczające. Jest również jedną z mocniejszych peelingów, a ja właśnie takie lubię. Mogą po prostu się nie sprawdzić jeśli macie skórę bardzo wrażliwą. Kolejnym pomysłem na dokładny peeling jest zmieszanie odrobiny korundu (półproduktu używanego do mikrodermabrazji w gabinetach kosmetycznych) z kosmetykiem którego aktualnie używamy do oczyszczania skóry.


4. Tonizowanie 

O tym również obszernie poczytacie w moich wcześniejszych artykułach. W skrócie chodzi o to aby wyrównać pH skóry, bo tylko wtedy składniki aktywne mogą z powodzeniem wniknąć do głębszych warstw skóry. Koreanki chętniej sięgają po toniki nawilżające, ale ja lubię też takie, które pomogą mi złuszczyć skórę i zmniejszyć widoczność porów

Zamiennie stosuję bezalkoholowy tonik nawilżający z Chanel, Lotion Comfort, który dodatkowo cudownie zmiękcza i koi skórę. A także bezalkoholowy, złuszczający tonik Clinique 1.0. Nawilża, delikatnie złuszcza, a kwas salicylowy zawarty w jego składzie wnikając wgłąb porów oczyszcza je i zapobiega powstawaniu zaskórników.


5. Esencja 

Jest to podobno najważniejszy dla koreanek etap pielęgnacji, który wywodzi się z ich kraju. Ogólnie trudno znaleźć taki kosmetyk na rynku polskim, ale nie jest to niemożliwe. Esencja jest produktem podobnym do toniku, ale posiadającym mnóstwo składników aktywnych i nawilżających, ale jeszcze nie można nazwać go serum czy kremem. Jest to coś pomiędzy. W książce jest to opisane tak jakbyśmy gotowały kompot z wartościowych składników dla naszej skóry, a esencja to woda, która zostaje nam po ich odsączeniu.

Ja swoją esencję znalazłam w ofercie Chanel i nawilżające serii Hydra Beauty. Jest to żelowy Lotion, który cudownie zmiękcza, nawilża, koi skórę i posiada antyoksydanty. To taki wstęp do zastosowania dalszych produktów ze składnikami aktywnymi.


6. Ampułki, koncentraty, serum 

Autorka książki bardzo fajnie tłumaczy co to jest serum "jest produktem, które uzyskalibyśmy, stawiając esencję na palniku i odparowując, aż zostanie z niej tylko to, co najlepsze". Czyli serum to bardzo skoncentrowane składniki aktywne, które intensywnie działają na naszą skórę. Dla mnie to taki "dopalacz" do kremu. Produkt posiadający bogactwo składników łatwo wchłaniających się i bezpośrednio wpływających na stan naszej cery. To o jakim działaniu ma być nasze serum same decydujemy słuchając potrzeb naszej cery. Ja skupiłam się na nawilżeniu i ukojeniu mojej skóry, a także odblokowaniu porów skóry

Natrafiłam w internecie na kosmetyki Dr Medica, które są produkowane przez Bielendę. Używałam swojego czasu serum do skóry trądzikowej, które posiada w swoim składzie kwasy i substancje kojące. Używałam je dwa razy w tygodniu, tak jak polecał producent. Drugim serum z tej marki było serum na naczynka, zawierający witaminę C i składniki rozjaśniające. Moja skóra bardzo je lubiła, niestety z niewiadomych dla mnie przyczyn zniknęły z Rossmannów zaraz po tym jak się pojawiły.
Serum które uwielbiam, które pochodzi z oryginalnych kosmetyków koreańskich, produkowane jest przez markę Dr G. Red-Blemish to seria przeznaczona do skóry wrażliwej, naczyniowej, podrażnionej, a także trądzikowej. To jak ta ampułka koi i rozjaśnia moją skórę to istna magia. Uwielbiam ten produkt i bardzo polecam tą markę ze względu na to, że wszystko co od nich używałam mnie nie zawiodło. 
Ostatnie serum to nowość u mnie. Marka Chanel jest mi bardzo bliska i bardzo spodobało mi się Blue Serum, które ma za zadanie nawilżać i rozświetlać, a także zawiera antyoksydanty przywracające skórze młodość.


7. Maseczki w płachcie 

Jest to kolejny etap pielęgnacji wywodzący się z Korei. Wspaniale rozluźniający zabieg, który można wykonywać raz - dwa razy w tygodniu (można częściej przy bardzo suchej skórze). Ja wykonuję go podczas kąpieli, bo jak większość z nas nie mam za dużo czasu żeby siedzieć bezczynnie przez 20 minut (a średnio tyle należy spędzić ze szmatką na buzi). Takie rozwiązanie jest dla mnie najbardziej kompaktowe, bo lubię robić daną rzecz a w tym czasie moja skóra się nawilża. To samo w przypadku płatków pod oczy, nakładam je zawsze rano, a w tym czasie jem śniadanie. Nie ma mowy o wymówkach typu "nie mam czasu. Ale dlaczego maseczka w płachcie jest tak świetna? Otóż jest nasączona drogocennymi składnikami dla naszej skóry (tak, tego można było się domyśleć), ale szmatka nie jest bez przyczyny. To swojego rodzaju bariera przed tym aby te właśnie składniki utleniły się i wyparowały. Szmatka "zmusza" je aby zniknęły do naszej skóry.

Na rynku jest ostatnio coraz więcej maseczek z płachcie. Ja najbardziej lubię pójść do TK Max, bo tam często można znaleźć 5-paki takich maseczek w bardzo dobrej cenie. Za każdym razem gdy jestem po drodze wstępuję i kupuję zapas. Lubię też maseczki koreańskich marek takich jak Holika Holika lub Skin 79, dzięki którym jest dużo śmiechu, bo można stać się na chwilę truskawką, arbuzem, albo pieskiem, czy małpką. W takich momentach mina męża jest bezcenna ;-)


8. Krem pod oczy 

Skóra wokół oczu jest bardzo cienka i pozbawiona gruczołów. Dlatego właśnie po tej okolicy najczęściej widać wiek, bo sucha skóra szybciej się starzeje. Kremy pod oczy zostały specjalnie stworzone aby działać bardzo intensywnie, ale zostały przebadane pod kątem podrażnienia i wyeliminowane jest ono do zera. Oczywiście to jak nakładamy krem jest szalenie ważne, bo w mojej pracy zawodowej spotkałam się z częstymi przypadkami gdy to my same pracujemy nad pogłębieniem swoich zmarszczek. Krem powinien być nakładany bardzo delikatnie, serdecznym lub środkowym palcem (palec wskazujący służy do wciskania guzika w windzie, absolutnie nie pod oczy!). Krem też wklepujemy, delikatnie, nie rozbieramy i nie rozciągamy skóry. Wiem, że w wieku 20-paru lat o tym nie myślimy, ale te z Was, które mają już dwa razy tyle wiosen możliwe że teraz żałują, że w nieprawidłowy sposób traktowały swoją skórę. Nie bójmy się też kremów przeciwzmarszczkowych. W filozofii koreańskiej pielęgnacji mamy zapobiegać a nie leczyć, a jeśli już musimy leczyć to prawidłowo

Sama od wielu lat używam kremów pod oczy. Śmiem twierdzić, że to dzięki temu nikt nie daje mi tyle lat ile mam. Przykładowymi kremami które polecam to Regenerujący krem Mary Kay, którego aktualnie nie mam, bo wyrzuciłam puste opakowanie, ale używałam go przez kilka opakowań. Teraz chciałam wypróbować koreańskie kremy takie jak ten ze Ślimaka ze Skin 79, czy krem pod oczy z Dr G. Ostatnim moim zauroczeniem jest krem z Chanel z serii Sublimage, który jest tak mocno odżywczy, nawilżający i regenerujący, że moja skóra pod oczami jeszcze nigdy nie była w tak dobrym stanie.


9. Kosmetyk nawilżający 

Zbliżamy się już do końca naszego rytuału. Krem, żel, emulsja nawilżająca zamyka całą pielęgnację. Jest to najbardziej gesty kosmetyk, bo na pewno zauważyliście, że poprzednie miały konsystencję wodnistą. Krem oczywiście wybieramy pod względem typu naszej skóry, ale zapomnijmy o mocno matujących produktach. Filozofia koreańskiej pielęgnacji opiera się przede wszystkim na nawilżeniu i rozświetleniu. Tylko taka skóra wygląda młodo i świeżo. Zdaniem koreanek matowienie powoduje pogorszenie wydzielania sebum. I tak jak pisałam w moich starych artykułach: gdy mocno matowimy cerę, broni się ona jeszcze większym wydzielaniem łoju, to takie błędne koło. Gdy odpowiednio nawilżymy naszą skórę odwdzięczy się nam ona pięknym, zdrowym wyglądem.

Mimo, iż mam tłustą skórę zaczęłam używać bardzo mocno odżywczy krem do skóry suchej marki Tołpa. Świetnie się u mnie sprawdził, szczególnie na noc. Czułam jak bardzo moja skóra "pije" nawilżenie, wiec przypuszczam, że moja skóra była po prostu odwodniona.
Gdy nawilżenie mojej cery doprowadziłam do porządku zaczęłam używać lżejszych kremów, takich jak żel z Dr G Hydra Intensive. Jest genialny, świetnie nawilża skórę, koi ją, a także bardzo szybko się wchłania i pozostawia skórę miękką.
Obecnie używam na noc kremu Chanel Hydra Beauty o konsystencji Creme. Jest on lekki, ale super nawilżający i kojący, posiada również antyoksydanty. Zaś na dzień sięgam po żelowy krem nawilżający z Mary Kay Botanical Efects do skóry tłustej, mieszanej i wrażliwej. Jest idealny pod makijaż, zmniejsza widoczność porów i nawilża, ale reguluje wydzielanie sebum. Na ten moment to mój duet idealny.


Jeśli chodzi o noc, raz w tygodniu warto zastąpić krem maseczką całonocną. Pewnie już wiecie jak działa. Tak! Jeszcze bardziej nawilża! Jest to kolejny dopalacz, bo kiedy śpimy nasza skóra regeneruje się jeszcze bardziej, dlatego warto nałożyć taką skoncentrowaną maseczkę.

Moje ulubione to maseczka miodowa do skóry trądzikowej z Holika Holika. Przepięknie pachnie, a jak cudownie skóra jest rano mięciutka. 
Bardzo podobny efekt daje również maseczka nawilżająca z Glam Glow w niebieskim opakowaniu. Cudnie pachnie kokosem.
Upiększającą maseczką okazała się być również ta z firmy Yonelle, która dzięki małemu stężeniu kwasu glikolowego wspaniale rozjaśnia i wygładza skórę. 
Moim ostatnim odkryciem stała się też nowość z marki Perfecta. Maseczka ta posiada w składzie 20% witaminy C, która jest świetnym antyoksydantem, rozjaśnia przebarwienia, a także wpływa pozytywnie na naczynka. Ostatnio to po nią najczęściej sięgam.  Wspaniale rozjaśnia skórę.


10. Ochrona SPF przed słońcem 

Doszliśmy do końca pielęgnacji nocnej, a teraz czas na zakończenie rytuału rano. Jest to najważniejszy etap dla koreanek i potrafią nakładać filtr kilka razy dziennie. Jest to szczególnie ważne jeśli intensywnie złuszczamy skórę lub zostały przeprowadzone jakieś zabiegi laserowe lub inne. Ale nie tylko, koreanki wierzą, że to słońce powoduje efekt starzenia skóry oraz przebarwienia, a ja w zupełności się z tym zgadzam.

Moim ulubionym filtrem jest baza pod makijaż MAC z SPF 50. Jest lekka, nie zostawia tłustego filmu i nie bieli skóry. 
W lecie używałam również kremu CC  z Chanel, który również zawiera filtr SPF 50. Do tego jest świetnie kryjącym, nawilżającym, idealnie trzymającym się podkładem. Uwielbiam go i zaraziłam nim już niejedną koleżankę. 
Innym kremem koloryzującym, którego używam to krem BB Holika Holika, Clearing. Jest delikatnie matującym, dobrze kryjącym podkładem. Filtr juz niższy, bo SPF 35.


Podsumowując: zaczęłam stosować wszystkie etapy pielęgnacji, o których napisałam powyżej. Jednak to nie były jedyne zmiany, które poczyniłam w walce o piękną cerę. Moje krostki prawdopodobnie pochodziły również z wewnątrz organizmu, dlatego też zmieniłam swoją dietę. O tym też możemy przeczytać w książce, bo nie bez powodu krąży powiedzenie "jesteś tym co jesz". Zrezygnowałam z nabiału, zamiast mleka i jego przetworów jem mleko roślinne (sojowego niekoniecznie lubię, ale ryżowe, orkiszowe - są pyszne). Wykluczyłam z diety wieprzowinę, jest to najbardziej niezdrowe mięso, pełne toksyn i zakwasza organizm. Odstawiłam również alkohol, na jego miejsce weszło coraz częściej dostępne w sklepach piwo bezalkoholowe, które nawet bardziej mi smakuje. Ograniczyłam również słodycze, w moim przypadku nie było to trudne, bo ze słodkich przekąsek najbardziej lubię słone paluszki, ale gdy mam ochotę na coś słodkiego wybieram zdrową, gorzką czekoladę. Drugie śniadanie to u mnie obowiązkowe owoce, a do pozostałych posiłków staram się zawsze zjeść jakieś warzywo. Zaczęłam też suplementację algi chlorella, która oczyszcza organizm z toksyn, wspiera trawienie, a także wzmacnia układ odpornościowy. Zawiera ona mnóstwo mikro i makro elementów, a także witaminy. Myślę, że to lepsza opcja od sztucznych suplementów diety. Jestem pewna, że taka dieta ze wsparciem pielęgnacji spowodowała tak szybką poprawę w wyglądzie mojej skóry. 


Byłam bardzo zdeterminowana aby wreszcie wyleczyć moja skórę, wiec nie obyło się też bez wizyty u dermatologa. W pielęgnacji skupiłam się na nawilżeniu, ale żeby wyleczyć zmiany trądzikowe potrzebowałam leku, który pomógłby mi w ich zlikwidowaniu. Nie mówię o tym bez powodu. Pamiętajcie, że jeśli macie trądzik jest to choroba, która potrzebuje lekarza. Mimo, że jestem kosmetologiem poddałam się w walce z nim. Ciągle wracał a na mojej skórze było coraz więcej zmian potrądzikowych. Miałam już tego dosyć. Lekarz przepisał mi antybiotyk, a także krem złuszczający na noc, dzięki czemu mogłam zrezygnować z wzruszającej pielęgnacji, która wcześniej nie zdawała egzaminu.


Tak właśnie przebiega moja pielęgnacja. Może wydawać się na początku bardzo skomplikowana, ale nic bardziej mylnego. Jak już zaczniecie stosować kroki koreańskiego rytuału, zobaczycie, że nie trwa on dłużej niż 10 minut. Co więcej, wracając do domu nie będziecie mogli się doczekać tego czasu tylko dla Was, swojego małego spa i sami będziecie, jak ja, zaskoczeni, że to działa i do tego tak szybko. 

Dajcie koniecznie znać czy ten post był dla Was pomocny. Co myślicie o koreańskimi rytuale pielęgnacyjnym? I czy już go stosujecie, a może po przeczytaniu mojego artykułu macie na to ochotę? Pamiętajcie, że nie musicie od razu zmieniać wszystkich kosmetyków, które używacie, chodzi o etapy i ich kolejność. Trzymam kciuki za Waszą piękną cerę! Pozdrawiam, Agata.

 Linki do Vademecum Pielęgnacji:

niedziela, 12 lutego 2017

Burgundowy Look

Witajcie. Dziś mam dla Was makijaż, w którym przemyciłam kreskę w kolorze czerwieni, burgundu. Do tego dołączyłam usta w podobnym kolorze, przez co wyszedł bardzo odważny, ale monochromatyczny makijaż. Może nie sprawdzi się gdy macie zaczerwienione oczy, ale zachęcam do zabawy takimi kolorami szczególnie jeśli jesteście posiadaczkami zielonych lub niebieskich oczu. Koniecznie napiszcie co myślicie w komentarzu :-)



Lista kosmetyków:

TWARZ:
- Krem BB Clearing Petit Holika Holika 
- Korektor MAC Pro Longwear NW 20
- Puder sypki NARS Light Reflecting Seting Powder 
- Bronzer Benefit Hoola 
- Róż Chanel Coco Code Blush Harmony 
- Rozświetlacz MAC Soft & Gentle 

OCZY:
- Eye Tint Giorgio Armani, 11 Rose Ashes
- Kredka Chanel Stylo Yeux Waterproof, Eros 
- Kredka Chanel Stylo Yeux Waterproof, Noir Petrole 
- Kredka Inglot Khol, 05
- Tusz Chanel Le Volume 
- Brwi: kredka Golden Rose Longstay Precise Browliner 

USTA:
- Konturówka MAC, Burgundy 
- Pomadka MAC, Diva

środa, 8 lutego 2017

Złote powieki i czerwone usta

Witajcie. Nie wiedziałam do końca jak zatytułować dzisiejszy makijaż. Z jednej strony jest on bardzo klasyczny, ale też elegancki. Prosty w wykonaniu, ale za to bardzo efektowny. Skromny, ale to też taki makijaż "na bogato". Makijaż pełen przeciwieństw, ale spójny i przyjazny dla oka. Same oceńcie czy Wam się podoba, koniecznie napiszcie opinię w komentarzu :-)



Lista kosmetyków:

TWARZ:
- Blue Serum Chanel 
- Podkład wygładzający La Mer, 12
- Korektor Chanel Corrector Perfection, 10
- Puder sypki NARS Light Reflecting Seting Powder 
- Bronzer Benefit, Hoola
- Róż Chanel Coco Code Blush Harmony 
- Rozświetlacz MAC Soft & Gentle 

OCZY:
- Baza MAC Prep + Prime 24-hour Extend eye base 
- Cienie Chanel Les 4 Ombres, Codes Elegants 
- Kredka Chanel Stylo Yeux Waterproof, Noir Petrole 
- Tusz Chanel Le Volume 
- Brwi: kredka Golden Rose Longstay Precise Browliner 

USTA:
- Pomadka Chanel Rouge Crayon de Couleur, Rouge