niedziela, 28 kwietnia 2013

"Zainspiruj się na Wiosnę" Zabawa z Makijażem cz.1 MINERAŁY

Witajcie! Postanowiłam wziąć udział w zabawie makijażowej organizowaną przez Gosię z bloga gosia-makeup. Polega ona na tym, że przez siedem tygodni robimy 7 makijaży w tematyce ustalonej wcześniej przez organizatorkę. W tym tygodniu tematem makijażu miały być minerały. Wybrałam złoto, które kojarzy mi się z bogactwem, przepychem. Z tej okazji razem z moją koleżanką fotograf Ewą Mickiewicz oraz modelką Alicją Krzeczowską zorganizowałyśmy całą sesję zdjęciową z makijażem i stylizacją. Zapraszam do obejrzenia zdjęć.


Złoto to minerał o najprostszym składzie chemicznym w postaci pierwiastka; metal szlachetny występujący przeważnie w stanie rodzimym, głównie w żyłach wśród skał krystalicznych lub w osadach rzecznych, stosowany do wyrobów jubilerskich i artystycznych, bicia monet, w stomatologii, elektrotechnice i do wyrobu stopów specjalnych. Największe złoża na świecie znajdują się w RPA, Rosji, Kanadzie, Japonii, USA, Australii i Ghanie.
Złoto znane jest już od 6000 lat. Stosunek ludzi do złota zmieniał się na przestrzeni wieków i w różnych miejscach na świecie. W starożytności złoto uznawano za najszlachetniejszy metal ze względu na trwałość i walory estetyczne. Przez wieki używano go jako środka płatniczego oraz doskonały materiał w jubilerstwie. Obecnie w wielu krajach rozwiniętych złoto uważane jest wyłącznie za ozdobę. Jednak na Bliskim Wschodzie i w dużej części Azji złota biżuteria traktowana jest również jako dobra lokata kapitału.
Niegdyś, ze względu na rzadkość występowania złota, na jego posiadanie mogli sobie pozwolić jedynie najbogatsi. Sytuacja zmieniła się po odkryciu złóż w Ameryce i Australii, w rezultacie czego złoto stało się dostępne prawie dla każdego. Stolicą branży złotniczej stały się wówczas Włochy - potęga w produkcji złotej biżuterii. Trendy w biżuterii złotej zmieniały się na przestrzeni wieków równie często jak w modzie. Złotnicy wciąż obserwują otaczający świat i próbują wychwycić zmieniające się upodobania klientów oraz stworzyć kolekcje nowoczesne i niepowtarzalne. (Źródło: Skały i mineraly)


A oto więcej zdjęć mojej interpretacji złota:














I jeszcze na koniec mam dla Was mały Backstage:



Nagrałam jeszcze backstage w trakcie trwania sesji swoim telefonem, więc przepraszam za kalkulatorową jakość, ale możecie zobaczyć jak nam było wesoło:



Na dziś to już koniec. Następna sesja będzie w temacie "Tropikalne Kwiaty".
Koniecznie powiedzcie czy Wam się podoba. Pozdrawiam ciepło!


Kliknij na obrazek aby poznać szczegóły makijażowej zabawy.

piątek, 26 kwietnia 2013

Makijaż Dzienny z Marizą - krok po kroku

Witajcie! Dziś zgodnie z obietnicą i chyba starą zasadą, po poście z opinią na temat kosmetyków kolorowych umieszczam makijaż krok po kroku z ich użyciem. Tym razem w ruch poszły kosmetyki Mariza. Nie kupiłam bardzo kolorowych cieni, dlatego makijaż będzie dzienny, delikatny, ale za razem (mam nadzieję) nie nudny.  Z resztą zobaczcie sami na dole i jeśli Wam się spodoba zapraszam na etapy jego wykonania.


1. Na twarz nakładam fluid matująco-kryjący Mariza. Utrwalam go pudrem półtransparentnym Mariza. Policzki konturuję pudrem Max Factor Creme Puff. Na szczyty kości policzkowych nakładam odrobinę pudru rozświetlającego w kulkach oraz muskam policzki różem 01, oba kosmetyki również z Marizy.


2. Moje usta ostatnio są trochę suche, dlatego przed makijażem nakładam na nie pomadkę ochronną Cappuccino Mariza. Dodatkowo zaznaczam brwi grafitową kredką Mariza.

3. Przystępuję do makijażu oczu. nakładam bazę na powieki Ingrid. Na całą powiekę ruchomą nakładam połyskujący, brzoskwiniowy cień z paletki Mariza 02.


4. Chcę trochę rozjaśnić wewnętrzny kącik, dlatego aplikuję w nim matowy cień Śmietanka.


5.Nie chcę zostawić wewnętrznego kącika matowego, więc nakładam odrobinkę jasnoróżowego cienia z tej samej paletki.


6. Zewnętrzny kącik oka zaznaczam brązowym cieniem również z paletki Mariza nr 02. Tworzę znaną Wam już w wcześniejszych makijaży "V".


7. Nabieram odrobinkę tego samego cienie na większy pędzelek do rozcierania i rozdymiam zewnętrzny kącik oka. Dzięki temu uzyskam bardziej subtelny efekt.


8. Ten sam brązowy cień rozcieram również na dolnej powiece. Dodatkowo linię wodną maluję białą kredką Inglot.


9. Tuszuję rzęsy maskarą 3D Mariza i tak prezentuje się skończony makijaż oka z zamkniętym i otwartym okiem:



10. Jeszcze tylko na usta nakładam pomadkę Mariza nr. 10...


... i makijaż gotowy. Tak wygląda w całej okazałości:



Jak Wam się podoba taki rozświetlony typ makijażu dziennego? Ja bardzo często maluję się w ten sposób na co dzień. Wykorzystasz pomysł i spróbujesz wykonać taki makijaż na sobie?
Pozdrawiam ciepło!

czwartek, 25 kwietnia 2013

Kosmetyki Mariza cz.2

Witajcie! Przygotowałam dla Was kolejną recenzję kosmetyków Mariza. Tym razem kupiłam sporo produktów, dlatego artykuł będzie dość obszerny. Spodobały mi się te kosmetyki. Wiadomo, że nie wszystkie, ale uważam, że jak na swoją cenę, szczególnie cienie są bardzo dobre. Podkład również mnie nie zawiódł. Z resztą zapraszam do lektury dalszej części posta, w którym dowiecie się szczegółów.



Metaliczne cienie do powiek

Jest to paletka trzech perłowych odcieni. Ja wybrałam numer 02, bo kolory te wydawały mi się bardzo pasujące do makijażu dziennego. Tak też jest. Paletka ta zawiera bardzo jasny róż, pastelową brzoskwinię oraz chłodny brąz. Niestety kolory te są dość słabo napigmentowane, dlatego nie da się nimi stworzyć jakoś wybitnie ekstrawaganckiego makijażu. Ale czy o to chodzi w makijażu dziennym? Osobiście bardzo lubię tak delikatne kolory, gdy spieszę się rano na spotkanie, albo po prostu nie mam czasu na bawienie się w idealne cieniowanie. Cienie nakłada się z łatwością, szybko można je ze sobą połączyć. Są bardzo łatwym materiałem dla bardzo początkujących, którym serdecznie je polecam. Bardzo napigmentowanymi cieniami na początek można zrobić sobie tylko krzywdę, te cienie nadają się świetnie, bo nadają subtelnego wykończenia i nie musimy bać się o to, że makijaż nie wyjdzie. Mała pigmentacja sprawia, że roztarcie ich jest dziecinnie proste. Podsumowując: dla osób, które oczekują wyrazistych i mocnych kolorów kompletnie się nie nadają, ale dla początkujących w sztuce makijażu, na dzień są bardzo dobre. Nie wspomniałam jeszcze o trwałości, ale uważam, że na dobrej bazie każdy, nawet najgorszy cień będzie trzymał się bardzo dobrze. Moją bazą jest ostatnio ta kremowa z Ingrid.
Cena: 10,20zł



Perłowy cień do powiek Selective

Kolor, który posiadam zwie się Szmaragdowa Wyspa. Pochodzi z wiosennej kolekcji limitowanej Mariza. Jest to przepiękna, połyskująca zieleń. Nie jest aż tak dobrze napigmentowany jak biały mat, który miałam poprzednio, ale na powiekach wygląda wspaniale. Używałam go już do niejednego makijażu. Mam zielone oczy i uwielbiam podkreślać tym kolorem moją dolną powiekę, to nadaje wyrazistości tęczówce. Cień położony na bazę jest trwały. Nie używałam go samego, bo moim zdaniem baza to podstawa. Drobinki w nim zawarte, to dość ładnie rozdrobniona perła. Nie ma w nim brokatu, bardzo ładnie połyskuje. W miarę poznawania cieni Mariza, szczególnie tych z serii Selective, zaczynam coraz bardziej je lubić i na pewno zakupię jeszcze niejeden kolor. Kto by pomyślał, że za taką cenę można mieć naprawdę świetny cień. Jakość mogłabym porównać nawet do słynnego Inglota i nie mam przy tym wyrzutów sumienia. Jeśli macie ochotę poszaleć z kolorem tej wiosny,  zachęcam Was do przejrzenia sezonowych kolorów Mariza, są przepiękne i już się zastanawiam, który zakupię przy kolejnym zamówieniu.
Cena: 13,90zł



Matowy cień do powiek

Po moim zachwycie śnieżną Bielą zdecydowałam się na kolejny, również bardziej neutralny odcień. Mianowicie Śmietankę. Jest to jasnobeżowy, oczywiście matowy cień. Jest jednym z najczęściej używanym przeze mnie kolorów. Bardzo szybko zużyłam podobny odcień z paletki Sleek Oh So Special i muszę przyznać, że ten z Mariza jest o wiele lepszy. Jest dużo bardziej napigmentowany, trwały i oczywiście pojemnościowo jest go więcej. Jestem z niego równie bardzo zadowolona, co z białego. Kolejny kolor, na który mam chrapkę to Pastelowy Róż, po moich zwierzeniach z Liebster Award już wiecie, że to mój ulubiony kolor. Będzie również dominował w moim makijażu ślubnym w sierpniu. Kto wie? Może to akurat będzie cień z Marizy? Tak czy siak, polecam Wam szczególnie te przepiękne matowe odcienie z serii Selective.
Cena: 13,90zł



Tusz do rzęs 3D

Kosmetyk z którym mam dość mieszane uczucia. Posiada sylikonową szczoteczkę, która teoretycznie powinna ładnie rozczesywać rzęsy i równomiernie nakładać tusz. Jednak jeśli chce się uzyskać ładny efekt trzeba sporo się namęczyć, aż w końcu wziąć czystą spiralkę do rzęs i przeczesać nią włoski. Jednak z drugiej strony nie mam żadnych zastrzeżeń, jeśli chodzi o trwałość maskary. Wytrzymuje na rzęsach cały dzień. O dziwo również płaczliwy pms znosi wytrwale i praktycznie się nie rozmazuje, mimo braku wodoodporności. Może gdybym wskoczyła w niej do basenu wyglądałabym jak panda, ale bynajmniej łzy nie robią na niej żadnego wrażenia. Nie potrafię jej ani polecić, ani jej odradzić. Trzeba chyba wypróbować, żeby przekonać się czy odpowiada, bo może moje długi rzęsy tylko tak źle się malują tego typu szczoteczką, a dla innych osób będą lepsze.
Cena: 22,60zł



Konturówka do Brwi 

Przy okazji moich zwierzeń zakupowych marca napisałam, że byłam bardzo niezadowolona z kredki z Catrice. Jestem naturalną ciemną blondynką, farbuję nałogowo włosy na czarno, dlatego moje brwi aż proszą się o mocniejsze podkreślenie. Poza tym uwielbiam gdy moje brwi są mocne i mają zdefiniowany kształt. Naturalnie są bardzo niesforne, muszę je przycinać, bo rosną długie i zmierzwione. W przeszłości też je za mocno wyskubałam, więc gdzieniegdzie muszę po prostu je dorysowywać. Dlatego poszukiwałam namiętnie kredki grafitowej. Wydawała mi się do moich czarnych włosów i chłodnej urody idealna. Gdy zobaczyłam tą nowość w katalogu Mariza pomyślałam, że muszę ją mieć. Muszę się Wam przyznać, że jestem z niej bardzo zadowolona. Kredka jest dość miękka, ale pozwala na ładne podkreślenie brwi. Nie rozmazuje się w ciągu dnia. Nie traci pigmentu. Brwi pomalowane rano trzymają się dosłownie cały dzień. Któraś z Was powiedziała, że przy klasycznym makijażu, który wstawiłam po świętach mam za mocno wyrysowane brwi, ale ja właśnie takie lubię. Z drugiej strony kredki znajduje się grzebyczek, który jest dość tandetny, ale całkiem ładnie wyczesuje włoski. Jestem z niej zadowolona i polecam Wam serdecznie. W ofercie jest także drugi kolor – naturalny brąz, który powinien sprawdzać się u tych z Was, które macie jaśniejszą oprawę oka i jaśniejsze włosy od moich.
Cena: 8,90zł




Pomadka do ust Soft&Colour 

Mój kolor to numer 10, wygląda na brązowy nude z bardzo delikatnymi drobinkami rozświetlającymi. Uwaga, bo w katalogu wygląda na bardziej chłodny odcień, niż jest w rzeczywistości. Zaś na ustach „żyje własnym życiem”. Jest tak mało napigmentowana, że tak naprawdę po nałożeniu na usta w niewielkiej ilości zachowuje się jak transparentna pomadka. Dopiero gdy nałożymy troszkę więcej kolor odrobinkę wpada w zgaszony brązowo brzoskwiniowy kolor. Pomadka ma bardzo przyjemny zapach, który czujemy przy aplikacji, ale także w trakcie noszenie jej na ustach. Nie można jej zaliczyć do bardzo trwałych pomadek, ale całkiem dobrze nawilża usta. Pozostawia je nie klejące i miękkie. Jest średnia, ale jeśli zależy Ci na subtelnym podkreśleniu ust do pracy lub szkoły, za taką cenę będzie całkiem dobra.
Cena: 9,50zł




Perłowa pomadka ochronna

Kupiłam ją pod wpływem recenzji Ann z bloga wizazmojapasja.blogspot.com no i oczywiście mega niskiej ceny. Bardzo lubię kawę dlatego wybrałam Cappucicino. Niestety to, co zauważyłam na początku to beznadziejnie kipeskie opakowanie. Ja do wysunięcia pomadki, a ona zaczęła chować mi się sama z powrotem. Pomyślałam, że Mariza właśnie na tym oszczędza – na opakowaniach, bo same produkty nie są aż tak złe. Gdy już zmusiłam pomadkę do wysunięcia się, poczułam zniewalający zapach słodkiego orzechowo-waniliowego cappuccino. Jest po prostu cudowny. Mogłabym siedzieć i godzinami wąchać i nigdy bym się nie nasyciłam. Pomadka bardzo dobrze nawilża i natłuszcza usta. Nie pozostawia lepkiej warstwy. Jest ona śliska, taka jak lubię. Nadaje ustom ślicznego, subtelnego blasku, dzięki zawartym drobinkom rozświetlającym. Przy okazji posiada ona fajny, słodkawy smak. Po prostu pomadka ochronna idealna. Odkąd ją zakupiłam nie rozstaję się z nią na krok. Zajęła stałe miejsce w mojej torebce i gdy czuję, że moje usta stają się suche od razu ją nakładam. Muszę wspomnieć też o tym, że zapobiega pękaniu, przesuszeniu i pierzchnięciu ust. Zima nie odpuszcza, a ja często miałam z tym problem. Odkąd używam tego kosmetyku, moje usta wreszcie odżyły. Polecam serdecznie.
Cena: 4,70zł



Błyszczyk do ust Glamour Line

W sumie znalazł się w moich rękach przez przypadek, chyba kliknęłam zły numer przy zamówieniu, bo chciałam kupić bardzie naturalny, a w rękach został mi jagodowo różowy odcień numer 25. Wielka szkoda, że na ustach kolor jest praktycznie żaden. Spodziewałabym się chociaż większego blasku. Jedyny plus to chyba to, że błyszczyk pachnie gumą balonowa, która jest moim wielkim sentymentem z dzieciństwa i nie klei się. Poza tym jest to kosmetyk raczej słaby. Praktycznie brakuje mu pigmentu, słabo nawilża usta, o trwałości nie wspomnę, bo jak można oceniać coś czego po nałożeniu nawet nie ma. Raczej nie polecam.
Cena: 8,50zł



Aksamitny fluid matująco-kryjący

Kupiłam go po obejrzeniu filmiku PaulinaShow. Podkład jest dosłownie strasznie tani i spodziewałam się czegoś dużo gorszego. Jednak Paulina w kilku względach miała racje. Kosmetyk może nie jest jakoś bardzo kryjący, powiedziałabym, że tak średnio. Matowi też chyba nie najlepiej, bo moja sucha skóra bardzo nie ucierpiała po jego stosowaniu. Jednak ma bardzo lekką, kremową konsystencję. Nałożony pędzelkiem Hakuro H50 bardzo ładnie stapia się ze skórą. Wygląda dość naturalnie. Opakowanie posiada bardzo wygodną pompkę, jednak potrzeba aż 4 dawek, aby równomiernie pokryć całą buzię. To czyni go niestety bardzo mało wydajnym. W porównaniu do mojego ulubionego podkładu Mary Kay, który ma taką samą pojemność i wystarcza na około 3 miesiące codziennego stosowania, ten wystarczy na nie więcej, niż miesiąc. Nie posiada adnotacji, że jest niekomedogenny, jednak nie zauważyłam, żeby tworzył zaskórniki lub zapychał pory. Jestem z niego raczej zadowolona. Na dzień, kiedy nie mam spotkań i nie muszę wyglądać tak perfekcyjnie, ale potrzebuję wyrównania kolorytu mojej wiecznie zaczerwienionej skóry, sprawuje się całkiem dobrze. Jeśli chodzi o trwałość w godzinach, to tak około 6 godzin, więc bez rewelacji, ale za taką cenę, to nie ma co spodziewać się więcej.  Nie miałam okazji wypróbować go na sesjach, dlatego nie wiem jak będzie zachowywał się w obiektywie. Na pewno przy okazji Wam to uzupełnię.
Cena: 14,90zł




Róż do policzków Glamour Line

Tym razem także pod wpływem filmiku PaulinaShow zakupiłam sobie tester dwóch róży do policzków. Wybrałam numer 1, który jest chłodniejszą wersją. Kosmetyk posiada bardzo satynową konsystencję, tak jak wspominała Paulina są w nim bardzo delikatne drobinki, które są praktycznie niewidoczne po nałożeniu na policzki. Jeden odcień jest jaśniejszy, bardzo brzoskwiniowy, drugi ciemniejszy wpadający w zgaszony, grejpfrutowy róż. Możemy używać je osobno jak i razem. Mamy tak jakby trzy różne kolory w jednej paletce. Produkt bardzo łatwo nakłada się na policzki. Nie ma mowy o powstawaniu plam czy nierównomiernym nałożeniu. Można stopniować kolor, dokładamy kolejne warstwy, aby uzyskać mocniejszy efekt bądź tylko muskamy twarz pędzelkiem, aby wybrać bardziej naturalną opcję. Jeśli chodzi o trwałość, to nie powala na kolana. Trochę zanika w ciągu noszenia i tak po 5 godzinach wypadałoby go odrobinę dołożyć. Jednak dla fanek naturalnego makijażu sprawdzi się bardzo dobrze. Sama dość często po niego sięgam wybierając ten ciemniejszy kolor.
Cena: 13,50zł



Puder półtransparentny Glamour Line
Zawsze chciałam kupić sobie puder w kamieniu w opakowaniu z lusterkiem. Nigdy nie było okazji, bo cały czas używam tylko pudrów sypkich. Kosmetyk posiada zapach kojarzący mi się z pudrem dla niemowląt. Całkiem przyjemny, delikatny, nienachlany. Ma on satynową konsystencję i faktycznie jak nazwa wskazuje, jest półtransparentny. Wybrałam odcień 02 naturalny i to był strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o moją karnację. Nie daje mocnego krycia, jednak nie jest całkiem neutralny. Świetnie nadaje się do delikatnych poprawek w ciągu dnia. Moim zdaniem kosmetyk sam w sobie jest dobry, lubię go. Jednak opakowanie trochę mnie denerwuje. Do pudru załączony jest marny puszek, który nie nadaje się prawdę mówiąc do niczego. Niestety swojego, lepszego puszka nie mogę włożyć w opakowanie pudru, bo zwyczajnie się nie domyka. To jest dla mnie dość kłopotliwe ze względu na to, że kupiłam ten kosmetyk w celu noszenia go w torebce.
Cena: 13,20zł



Jeśli jesteś zainteresowana zakupem któregoś z tych kosmetyków, skontaktuj się ze mną: agata.michalak@poczta.fm lub zarejestruj się w klubie Mariza, gdzie sama będziesz mogła kupować kosmetyki i dodatkowo dostaniesz 30% rabatu. Klikając na zdjęcia poniżej możesz się zarejestrować. Jest to bezpłatne i nie musisz składać systematycznych zamówień. Zapraszam:

Kliknij na zdjęcie, aby bezpłatnie zalogować się do Klubu Mariza.

W kolejnym artykule będę miała dla Was makijaż dzienny krok po kroku wykonany opisywanymi dzisiaj kosmetykami. Pozdrawiam serdecznie!