Od lat mam problem z wypadaniem włosów. Szczególnie w zimie
moje włosy tracą siły, puszą się. Ja również za bardzo ich nie oszczędzam, bo
maltretuje je codziennym myciem i modelowaniem lokówko-suszarką. Moje włosy są
dziwnym typem. Z jednej strony bardzo się przetłuszczają u nasady, zaś na
końcach są suche, kruche i łamliwe. Staram się je regularnie podcinać, ale
usilnie zapuszczam, bo bardzo lubię siebie w dłuższych włosach. Innym
argumentem jest też to, że w sierpniu biorę ślub i jak każda z nas chcę
wyglądać w ten dzień najpiękniej. Oto moja historia borykania się z wypadaniem
włosów.
Moje zmagania z włosami zaczęłam od łykania Merz Special.
Niestety nie należę do osób, które pamiętają o regularnym łykaniu suplementów.
Po trzech miesiącach z nijakim skutkiem całkiem zapomniałam, że powinnam je
brać. Nie jestem w stanie nawet powiedzieć Wam czy działały. Miały wpływać
pozytywnie również na paznokcie, ale niczego takiego nie odnotowałam. Może
właśnie dlatego, że nie łykałam ich zbyt regularnie.
Później skusiłam się na preparat o nazwie Radical. Tonik do
smarowania skóry głowy, polecany, wychwalany przez ogrom kobiet. Używałam go
dosłownie przez tydzień. Na głowie zrobiła mi się straszna skorupa. Niby nie
łupież, ale skóra była wysuszona, swędząca, a włosy zaczęły przetłuszczać się
jak oszalałe. Doszłam do wniosku, że w preparacie zawarty jest alkohol, który
może powodować takie objawy. Tonik prawie pełny stoi sobie na półce w łazience,
sama nie wiem czemu jeszcze go nie wyrzuciłam. Zaś włosy jak były cienkie,
rzadkie i wypadające, tak pozostały nadal.
Ratowałam się różnego rodzaju szamponami. Tym razem
wybierałam te, które podnoszą włosy u nasady. Faktycznie udawały, że było ich więcej.
Niestety, to udawanie nie prowadziło do dobrego, bo włosów mam coraz mniej.
Popadłam w rozpacz. Poważnie myślałam nad bardzo krótkim ścięciem włosów. W
końcu gdy szampon Pantene Pro V mnie uczulił, że na mojej skórze głowy powstały
krostki i strupy, ponownie zaczęłam poszukiwać jakiegoś panaceum na moje
nieszczęsne pióra.
Tak dotarłam na bloga Elle. Po przeczytaniu paru postów dotarłam do uwielbianych przez nią rosyjskich
kosmetyków do włosów. Tak pięknie pisała o nich, że bez zastanowienia zamówiłam
dwa kosmetyki: Drożdżową Maskę do Włosów Receptury Babuszki Agafii oraz Szampon
z Ekstraktem z Organicznej Pomarańczy i Papryczki Chili Love 2 MIX.
Producent Maski do włosów opisuje ją tak: Maska do włosów drożdżowa to wspaniały sposób na przyśpieszenie
wzrostu włosów. Drożdże piwne to naturalne źródło białka, witamin i
mikroelementów, które przenikają w strukturę włosa, wzmacniając je i
przyspieszając wzrost. Olej z kiełków pszenicy posiada działanie
regeneracyjne i przeciwdziałające wypadaniu. Sok z brzozy to znany ludowy
środek na wzmocnienie cebulek włosowych. Dzięki zawartości olejów z
zimnego tłoczenia maska ułatwia rozczesywanie. Włosy stają się jedwabiste i
pełne blasku. (Źródło:
bioarp.pl)
Zalety tego produktu:
- Zawiera certyfikowane składniki organiczne
- Nie zawiera SLS, parabenów, olei mineralnych, metali ciężkich, ftalanów, glikoli, lanoliny.
- Zapobiega utracie włosów, eliminuje łupież i stymuluje wzrost nowych włosów, poprawia krążenie krwi.
- Głęboko oczyszcza skórę głowy
Oto moje odczucia po tygodniu używania obu tych produktów
codziennie:
To co dominuje przy pierwszym zetknięciu z oboma kosmetykami
to nieziemski zapach. Szampon pieści nasze zmysły aromatem pomarańczy i
czekolady oraz dodatkiem ostrej przyprawy. Odżywka również posiada specyficzną
woń, która przypomina mi babcine ciasteczka albo lody waniliowe. Oba kosmetyki
mają moim zdaniem dość rzadką konsystencję. Szampon przy pierwszym myciu nie za
dobrze się pieni, dopiero przy drugim bardzo dobrze. Przy pierwszym użyciu
szamponu odrobinę piekła mnie głowa. Przy kolejnych myciach wszystko było w
porządku. Jednak niemalże namacalnie czuję działanie szamponu, który delikatnie
mrowi skórę przy każdym zastosowaniu.
Włosy po użyciu obu produktów są bardzo gładkie, pachnące.
Odkąd zaczęłam używać tych kosmetyków, nie puszą się. Jednakże szampon, jak i
odżywka nie zapobiegły mojemu problemowi z rozczesywaniem włosów. Po
wymodelowaniu lokówko-suszarką, bez użycia kosmetyków do stylizacji, po kilku
godzinach tracą swoją objętość. Są jakby cięższe, co poniekąd również mnie
cieszy. Nie mylcie z obciążeniem, po prostu wyglądają zdrowiej i jakby grubiej,
stąd ich ciężar. Nie są też śliskie w dotyku, jak w przypadku większości
kosmetyków do włosów, co jest jedynie plusem, bo świadczy o tym, że nie
zawierają one silikonów. Nie zauważyłam, żeby świeżość włosów była wydłużona
lub skrócona. Jak musiałam myć moje włosy codziennie, tak muszę nadal. Nie wiem
czy to siła przekonania, ale już po 3-4 pierwszych użyciach zauważyłam, że moje
włosy przestały aż tak bardzo wypadać i przede wszystkim, wyglądają zdrowiej. Nie
jest to do końca moja subiektywna ocena, bo zauważył to nawet mój mężczyzna.
Jednym słowem bardzo podobają mi się te rosyjskie kosmetyki
do pielęgnacji włosów. Myślę, że jeśli dalej będą się tak dobrze spisywać, nie
pozostanę tylko przy tych dwóch. Chciałam też bardzo podziękować Elle za jej
recenzje na ich temat, bo właśnie dzięki nim moje zmaltretowane włosy odżyły.
Pozdrawiam serdecznie!
Kuszące :) a że mam obsesję na punkcie włosów to tym bardziej :)
OdpowiedzUsuńTo tym bardziej polecam, bo kosmetyki są też dość tanie :)
UsuńCieszę się, że pomogły, ja je uwielbiam, zarówno za działanie, jak i zapach (choć to akurat dotyczy tylko szamponu :D)
OdpowiedzUsuńJa mam swoja ulubioną maskę,ale nadal poszukuję szamponu-chyba się skuszę :) http://maria-n.blog.pl/
OdpowiedzUsuńA jaka jest Twoja ulubiona maska? ;)
UsuńI moje tu się przetłuszczają ,tam się puszą normalnie już nie wiem jak na nie działać :( jutro moze znajde czas na olejowanie :)
OdpowiedzUsuńMoje też przy skórze są tłuste, dlatego muszę myć codziennie.. A z suchością i puszeniem się końcówek radzę sobie właśnie odżywkami i maskami. Nigdy nie olejowałam włosów, bo kojarzy mi się to z tym, że będą brzydkie, matowe i tłuste, a ja nie mogę ich obciążać bo są bardzo cienkie.
UsuńPozdrawiam, dzięki za odwiedziny :)