Luty powoli się kończy, dlatego przygotowałam dla Was
kolejny post z serii „Wyznania kosmetycznej zakupoholiczki”. W tym miesiącu kupiłam
kilka produktów, które przydadzą mi się bliżej lata, ale o dziwo ze wszystkich
zakupów w tym miesiącu jestem bardzo zadowolona. Kilka znacie już z
wcześniejszych recenzji, ale to będzie takie podsumowanie. Zapraszam do
lektury:
Podkład Revlon
Colorstay
Kupiłam odcień Buff 150, który idealnie pasuje do mojej karnacji w
zimie. Fluid jest cudownie trwały. Używałam go przez jakiś czas dla potrzeby
recenzji, którą znajdziecie tutaj, ale zaprzestałam, bo odrobinę wysuszył moją
skórę. Dopóki będą wahania temperatur nie dojdzie ona do siebie, dlatego
potrzebuję teraz bardziej nawilżających kosmetyków. Podkład jest jak
najbardziej na plus, bo sprawdził się podczas kilku imprez, na których miałam
okazję się bawić. Jednak na razie posłuży mi tylko jako kosmetyk okazjonalny,
wrócę do niego jak zrobi się cieplej.
Puder w kamieniu
Creme Puff Max Factor
Nie zauważyłam, że mój puder Kryolan się kończy i pewnego
dnia zostałam całkiem bez pudru. Musiałam się jakoś ratować i zobaczyłam, że
popularna drogeria internetowa E-kobieca ma swoją siedzibę w moim mieście, w
Lublinie. Nie myśląc wiele pomaszerowałam do ich sklepu i zakupiłam puder Max
Factor. Wydawał mi się trochę jaśniejszy; dla mojej cery jest za ciemny, ale jest
całkiem fajny. Jest także odrobinę kryjący. Pierwsze co zwróciło moją uwagę to
zniewalający zapach. Kojarzy mi się z dzieciństwem, kiedy razem z siostrą
buszowałyśmy w kosmetyczce babci i malowałyśmy się jej kosmetykami. Wręcz
sentymentalny kosmetyk. Podoba mi się to, że ma bardzo satynową konsystencję,
bardzo wygładza skórę. Lepiej mi się go aplikuje załączonym puszkiem niż
pędzlem. Wystarczy bardzo niewielka ilość, aby doskonale zmatowić cerę. Myślę,
że w lecie, gdy nabiorę odrobiny opalenizny posłuży mi idealnie jako
„poprawiacz” makijażu w ciągu dnia.
Cień do powiek Sprint
Inglot
Kupując go myślałam bardziej o rozświetlaczu, ponieważ
odcień numer 59 wydawał mi się idealny do tego celu. Jest delikatnie perłowy.
Zależało mi, żeby mój rozświetlacz nie miał drobinek brokatu, bo wyjątkowo nie
lubię takiego wykończenia. Jednak miesiąc luty był chyba miesiącem kupowania za
ciemnych kosmetyków. Na początku cień wydawał się idealny, po nałożeniu go na
twarz stwierdziłam, że przyda mi się jednak wyłącznie do tego, do czego został
przeznaczony – do powiek. Potrzebuję na policzki czegoś zdecydowanie jaśniejszego.
Jako cień spisuje się bardzo dobrze. Ma satynową, nie suchą konsystencję. Nie
osypuje się, przy bazie do powiek nie załamuje się na powiekach. Jest odcieniem
bardzo uniwersalnym, dlatego dość często go używam. Mimo, że zakup rozświetlacza był nieudany, zyskałam bardzo fajny cień.
Pomadka Fashion
Colour Kobo Professional
Kupowałam ją z myślą o sesji zdjęciowej. Odcień, który
wybrałam to Orchid nr 107. Jest to cudowna jagoda, ciemna malina lub oberżyna,
zależy od światła. Pomadka ma dość intensywny pigment. Nie wysusza ust, ani nie
podkreśla suchych skórek na ustach. Raczej nie ma działania pielęgnacyjnego.
Znienawidziłam już jakiś czas temu firmę Kobo i zastanawiałam się czy warto
kupować tą pomadkę, ale potrzebny był mi właśnie taki kolor i nie żałuję.
Spodziewałam się badziewia, ale miło mnie zaskoczyła. Okazało się też, że kolor
idealnie pasuje do mojej urody i gdy pomaluję nią usta mam zniewalająco białe zęby. Moja siostra też ją polubiła, więc pomadka dostaje lutowy plus.
Tusz do Rzęs Colossal
Volum` Express Maybelline
Fakt, że go nie kupiłam, tylko dostałam z Klubu Ekspertek na Ofeminin.pl, ale postanowiłam wspomnieć o nim teraz. Moją opinię na jego temat znajdziecie tutaj (szukajcie opinii ekspertki agam89). Nie chcę się powtarzać, ale bardzo lubię ten kosmetyk i odkąd do mnie dotarł, praktycznie non stop go używam. Malowanie tą szczoteczką klientek czy modelek na sesje jest istnym marzeniem. Tusz zdecydowanie ułatwia mi pracę, bo nie skleja rzęs. Jego czarny pigment jest zdecydowany. Na trwałość też nie mogę narzekać. Niby szczoteczka podobna do opisywanego przeze mnie we wcześniejszym poście tuszu Bell, ale troszkę mniejsza i o wiele bardziej precyzyjna.
Fakt, że go nie kupiłam, tylko dostałam z Klubu Ekspertek na Ofeminin.pl, ale postanowiłam wspomnieć o nim teraz. Moją opinię na jego temat znajdziecie tutaj (szukajcie opinii ekspertki agam89). Nie chcę się powtarzać, ale bardzo lubię ten kosmetyk i odkąd do mnie dotarł, praktycznie non stop go używam. Malowanie tą szczoteczką klientek czy modelek na sesje jest istnym marzeniem. Tusz zdecydowanie ułatwia mi pracę, bo nie skleja rzęs. Jego czarny pigment jest zdecydowany. Na trwałość też nie mogę narzekać. Niby szczoteczka podobna do opisywanego przeze mnie we wcześniejszym poście tuszu Bell, ale troszkę mniejsza i o wiele bardziej precyzyjna.
Puder Ben Nye
Zakupiłam 10 gramową próbkę na przetestowanie tego kosmetyku,
który został okrzyknięty na wielu blogach genialnym. Kolor to słynny Banana.
Moją recenzję tego kosmetyku możecie przeczytać tutaj. Jestem z niego ogromnie
zadowolona, bo jest superwydajny. Próbkę używam codziennie od około 2 tygodni i
zapowiada się, że wystarczy spokojnie na kolejne 3. Już odłożyłam pieniądze na
duże opakowanie pudru. Wam również go serdecznie polecam.
Drożdżowa Maska do
Włosów Receptury Babuszki Agafii i Szampon z Ekstraktem z Organicznej
Pomarańczy i Papryczki Chili Love 2 MIX
Napiszę o nich za jednym zamachem, bo używam tych produktów razem. Moje włosy były bardzo zniszczone, dlatego postanowiłam, że pierwsze opakowanie maseczki posłuży mi jako odżywka do stosowania po każdym myciu. Możecie więcej o tych produktach przeczytać tutaj. Teraz tylko powiem, że po dłuższym stosowaniu zauważyłam nie tylko zmniejszone wypadanie włosów, ale także drobny meszek przy nasadzie włosów wokół czoła. Myślę, że pozostanę przy tych produktach jeszcze przez wiele nowych opakowań. Stały się moimi ulubieńcami wszechczasów.
Napiszę o nich za jednym zamachem, bo używam tych produktów razem. Moje włosy były bardzo zniszczone, dlatego postanowiłam, że pierwsze opakowanie maseczki posłuży mi jako odżywka do stosowania po każdym myciu. Możecie więcej o tych produktach przeczytać tutaj. Teraz tylko powiem, że po dłuższym stosowaniu zauważyłam nie tylko zmniejszone wypadanie włosów, ale także drobny meszek przy nasadzie włosów wokół czoła. Myślę, że pozostanę przy tych produktach jeszcze przez wiele nowych opakowań. Stały się moimi ulubieńcami wszechczasów.
Krem do Rąk Kozie
Mleko Ziaja
Zima ciągle nie daje za wygraną, przez co skóra nie tylko na
twarzy, ale i na dłoniach (mimo, że noszę rękawiczki) bardzo cierpi i się
wysusza. Niestety nie mam nawyku noszenia kremu do rąk w torebce, ani
smarowania po każdym umyciu, co wiem, że jest moim błędem. Potrzebowałam
jakiegoś silnie regenerującego i nawilżającego kremu. To nie był mój zakup, bo
poprosiłam babcie o kupienie „jakiegoś” kremu do rąk. Znam i bardzo lubię firmę
Ziaja. Ten krem też dawno temu miałam, ale nie mam pojęcia dlaczego o nim
zapomniałam. Kosmetyk nieziemsko pachnie mydełkiem, świeżością. Zapach ten dość
długo utrzymuje się na dłoniach. Ma dość lekką konsystencję, która zostawia po
sobie delikatny, nietłusty film ochronny. Szczególnie w zimne dni bardzo lubię
taki efekt. Warstewka jednak po jakimś czasie się wchłania, pozostawiając
supernawilżone, gładkie dłonie. Przesuszenia wręcz znikają na naszych oczach.
Gdy skóra jest spierzchnięta może delikatnie piec. Wszystko, co obiecuje
producent w opisie, spełnia bez problemów. Jednak uczycie nawilżenia i
wygładzenia mija, jak dla mnie, po zbyt krótkim czasie. Muszę nauczyć się
stosować kremy do rąk częściej.
Moimi zdecydowanymi ulubieńcami są kosmetyki do włosów i
puder Ben Nye. A jakie są Wasze kosmetyki lutego? Jeśli prowadzisz bloga, wklej
w komentarz adres do tego typu artykułu, chętnie Cię odwiedzę i przeczytam.
Jeśli nie, to napisz w komentarzu, czy w tym miesiącu miałaś jakiś swój
ulubiony kosmetyk.
W marcu będę poszukiwać:
- idealnego rozświeltacza,
- bronzera, bo mój W7 Honolulu umarł śmiercią tragiczną poprzez upadek i rozsypanie się po całej łazience,
- może kremu do twarzy, bo mój Botanical Effects MK powoli się kończy,
- kredki do brwi,
- rozejrzę się też może za jakimś kolorowym tuszem do rzęs, bo mam nadzieję, że wiosna przyjdzie szybko, a bardzo podobają mi się nowe trendy
Masz coś sprawdzonego? Napisz o tym w komentarzu. Pozdrawiam serdecznie!
W marcu będę poszukiwać:
- idealnego rozświeltacza,
- bronzera, bo mój W7 Honolulu umarł śmiercią tragiczną poprzez upadek i rozsypanie się po całej łazience,
- może kremu do twarzy, bo mój Botanical Effects MK powoli się kończy,
- kredki do brwi,
- rozejrzę się też może za jakimś kolorowym tuszem do rzęs, bo mam nadzieję, że wiosna przyjdzie szybko, a bardzo podobają mi się nowe trendy
Masz coś sprawdzonego? Napisz o tym w komentarzu. Pozdrawiam serdecznie!
great stuff :)
OdpowiedzUsuńA ja ciągle szukam podkładu idealnego. ;< (No biała jak ściana jestem, nie ma TAK jasnych podkładów. ;<)
OdpowiedzUsuńMary Kay mają fajne podkłady. To moje ulubione :) Jeśli masz ochotę mogę wysłać Ci próbkę takiego bardzo jasnego ;)
Usuńkolor szinki jest bardzo ładny / spokojny róż :)
OdpowiedzUsuńNa zdjęciu kolor jest odrobinkę przekłamany. W rzeczywistości kolor jest bardziej jagodowy, ciemny :)
UsuńTą maskę drożdżową sama chcę kupić jak tylko dostanę przelew :) Zastanawiam się także nad tym podkładem z Revlona...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam malinową koleżankę i dodaję do obserwowanych ;)
Ja też Cię obserwuję już jakiś czas ;) Mam nadzieje, że zakupiona maseczka posłuży Tobie równie dobrze jak mi ;)
Usuń