Ekspresowa odżywka
regeneracyjna Total Repair Gliss Kur
Moje włosy po rosyjskim szamponie i maseczce stały się dużo
mocniejsze, jednak problem z ich rozczesywaniem nie zmalał. Kiedyś używałam już
tej odżywki w sprayu i przypomniałam sobie, jak bardzo byłam z niej zadowolona.
Kupiłam bez zawahania i wreszcie pozbyłam się problemów z czesaniem włosów.
Dodatkowo kosmetyk pięknie pachnie, odżywia włosy, nadaje im połysk i wygładza.
Balsam do włosów Eco
Hysteria Ultra Gładkość
Maski drożdżowej używałam przez pierwszy miesiąc po każdym
myciu. Włosy się wzmocniły, zaczęły rosnąć nowe. Żeby nie przesadzić
postanowiłam zacząć używać jej zgodnie z zaleceniem, czyli 2-3 razy w tygodniu.
Potrzebowałam odzywki, którą mogłabym używać w międzyczasie. Na stronie sklepu,
w którym kupowałam moje inne rosyjskie kosmetyki, Kalina
znalazłam balsam Eco Hysteria. Przekonał mnie do siebie objętością, bo zawiera
pół litra produktu. Jest to także kosmetyk organiczny, pozbawiony parabenów,
SLS i innych składników szkodliwych i uczulających. Włosy po jego użyciu stają się niesamowicie
gładkie, wręcz śliskie. Przestały się puszyć i wyglądają na zdrowe i
błyszczące.
Kredka do Brwi ze
szczoteczką do stylizacji Catrice Cosmetics
Usłyszałam o niej wiele pochlebstw od mojej ulubionej
Zmalowanej. Kupiłam odcień dla brunetek nr. 030. Jednak
mi ta kredka nie posłużyła. Muszę bardzo namęczyć się, żeby wyrysować kształt
moich brwi. Nie potrafię powiedzieć, czy jest za twarda, bo raczej nie, ale po
prostu jak dla mnie, słabo maluje. Jak
już w końcu uda mi się namalować ładny kształt i chcę przeczesać włoski
szczoteczką z drugiej strony kredki, kosmetyk po prostu się wyczesuje i robi
prześwity. Próbowałam się do niej przekonać cały miesiąc. Stąd w moich
makijażach „krok po kroku” jej ciągła obecność. Jednak kredka nie jest trwała,
wyciera się, przez co powstają prześwity. Pewnie w końcu wyląduje w koszu albo
na dnie kuferka.
Baza pod Cienie
Ingrid Cosmetics
Poleciała mi ją kiedyś koleżanka po fachu – Ewelina. Powiem
szczerze, że miałam mieszane uczucia, jeśli chodzi o kosmetyk w takiej cenie.
Jednak widzę w nim tylko jeden minus, o czym za chwilę. Konsystencja jest
kremowa, lekka i miękka. Baza ma beżowy kolor, który przepięknie podbija
pigment w nawet najmniej nasyconych cieniach. Jeśli chodzi o trwałość, też zdaje
egzamin. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że strasznie wałkuje się na
powiekach przy nakładaniu. Próbowałam już chyba wszystkich metod: nakładałam
palcem, pędzelkiem, na wcześniej nałożony podkład, bez podkładu na powiekach.
Za każdym razem muszę sporo się namęczyć, żeby bazę zaaplikować równomiernie, bo
waży się bezlitośnie. Może macie tą bazę i znacie sposób jej aplikacji, który
zapobiegnie temu nieszczęsnemu wałkowaniu?
Jeszcze dwa słowa o
trwałości cieni po jej aplikacji. Otóż cień Mary Kay,
który używałam wczoraj na bazę jest odporny nawet na ścieranie. Wieczorem zaczęłam trzeć
jedno oko, a przy demakijażu zauważyłam, że cień nie został w żaden sposób
naruszony. Mimo trudności przy aplikacji, baza zdobyła moje uznanie i jestem z
niej bardzo zadowolona. Kosztuje mniej niż 10zł, dlatego naprawdę warto ją
wypróbować.
Dwufazowy płyn do
demakijażu oczu i ust Delia Cosmetics
Bardzo tani i dobry kosmetyk. Błyskawicznie zmywa nawet
wodoodporny makijaż, nie podrażnia oczu. Jego jedynym minusem jest tylko to, że
zostawia tłustą powłoczkę, która i tak bardzo mi nie przeszkadza, bo zaraz
zmywam ją moim mleczkiem do oczyszczania cery. Jest wydajny. To nie pierwsze
moje opakowanie, a jednak do niego wracam ze względu na jego skuteczność no i
oczywiście cenę. Swobodnie dorównuje Beztłuszczowemu Płynowi do Demakijażu Oczu
i Ust, a jest 7 razy tańszy. Polecam z czystym sumieniem.
Flamaster
Rozświetlający Mary Kay
Moje poszukiwania idealnego korektora pod oczy nadal trwają.
Jednak jak do tej pory nie znalazłam nic lepszego, niż flamaster Mary Kay. Nie
dość, że kryje cienie pod oczami, to jeszcze rozświetla drobne zmarszczki.
Nie zbiera się w załamaniach skóry, nie ściera się w ciągu dnia. Godny
polecenia osobom borykającym się ze zmęczonymi powiekami. Występuje w dwóch
kolorach, ja mam numer 2, ponieważ jest bardziej żółty, a ten kolor likwiduje
zasinienia. Drugi to bardzo różowy, który będzie nadawał się do rozświetlenia
ziemistej cery. Jego jedyną wadą jest
wydajność. Ma 1,3 ml a kosztuje 65zł, więc trochę dużo jak na to, że wystarcza
na miesiąc. Jednak sam w sobie jest jak do tej pory idealny. Chociaż nadal
szukam czegoś troszkę bardziej wydajnego i tym samem czegoś, co wyjdzie mnie
troszkę taniej.
Płynny Liner Mary Kay
Na początku trochę byłam niezadowolona z jego aplikatora.
Wydawał się bardzo twardy i mało precyzyjny. Jednak po namalowaniu kreski
okazało się, że jest super. Tak jak żelowy liner MK był bublem, tak ten już
stał się moim ulubionym. Jest w kolorze głębokiej czerni. Jego trwałość jest
wprost powalająca. Wieczorem nie zważając już na makijaż zaczęłam trzeć oczy, a
on ani drgnął. Innym razem podczas moich pms'owych płaczów też myślałam, że już po nim, a jednak nie. Trzymał się dotąd, aż nie użyłam płynu dwufazowego do demakijażu. Jestem bardzo zadowolona z zakupu, tym bardziej, że nie był całkiem drogi, bo
kosztuje jakieś 45zł. Powala na kolana liner żelowy MK, E.L.F., Inglot, Eveline. Wreszcie trafiłam na mój
ideał. Niestety nie jest on dostępny w katalogu Mary Kay, trzeba o jego
dostępność pytać Konsultantek. Mam nadzieję, że mają duże zapasy, bo chciałabym
go jeszcze nie raz kupić.
Pędzel do podkładu
Hakuro H50
Chęcią kupna tego pędzla zaraziłam się od innych blogerek,
które bardzo go polecały. Będąc zwolenniczką nakładania podkładu palcami było
mi trochę szkoda wydać nawet te 30zł na pędzel, którego możliwe, że nie będę
używać. Jednak przyszły moje urodziny i mój Mężczyzna zapytał, co chcę dostać.
Pierwszą rzeczą jaka przyszła mi do głowy, był ten pędzel. Sama bym sobie go
nie kupiła, ale bardzo chciałam go mieć. Muszę przyznać, że jestem bardzo miło
zaskoczona. Nałożenie nim podkładu, to prawdziwa przyjemność. Od razu aplikuję
taką ilość kosmetyku, aby pozwoliła mi na idealne krycie. Nanoszenie produktu
jest skrócone do minimum. Raz-dwa i gotowe. Pędzel jest wykonany z włosia
syntetycznego, nie zostawia smug, jest bardzo delikatny dla buzi. Nie wsiąka
dużej ilości fluidu, jednak nie jest oszczędny, bo nakłada troszkę grubsza
warstwę. Ma także dość grubą, toporną rączkę, do której nie jestem
przyzwyczajona, jednak nie jest to duży minus, bo na pewno moja ręka się do
niej dopasuje. Jeśli chodzi o mycie, to mało pozytywnie mnie zaskoczył, bo mimo,
że używałam tego samego szamponu, co zawsze, podkład nie wymył się dokładnie.
Próbowałam wyprać go jeszcze dwa razy i nic z tego. Mydło, nawet płyn do naczyń
sobie nie radzi. Może potrzebuję jakiegoś innego preparatu? Może polecicie mi
coś? Ogólnie jestem z niego zadowolona. Myślę, że długo mi posłuży, bo wygląda
na dobrze wykonany.
Zakupów marcowych byłoby na tyle. Zrobiłam jeszcze zamówienie z Marizy, ale o tych kosmetykach będzie oddzielny post, bo tym razem także mam sporą ilość kosmetyków. Jeśli prowadzicie bloga wklejajcie swoje linki do notek o marcowych ulubieńcach i zakupach, zawsze chętnie je czytam. Jeśli nie to piszcie co kupiłyście i z czego jesteście zadowolone bądź nie. I koniecznie odpowiedz na moje pytania jeśli na któreś znasz odpowiedź. Pozdrawiam ciepło!
Przy ostatnim artykule przed świętami życzę Wam również rodzinnych, kolorowych, radosnych świąt Wielkanocnych. Dużo smakołyków na stołach, jak najwięcej pozytywnych emocji. Życzę Wam także czasu na chwilę refleksji i zadbania o najważniejszą osobę w Waszym życiu - Was samych! Wesołych świąt!
wesołych i smacznych :)
OdpowiedzUsuńa balsam Hysteria - czekam na recenzje bo tez o nim mysle :)
Pędzel hakuro i za mną chodzi od dłuższego czasu. Może na dzień matki sobie kupię .... ;)
OdpowiedzUsuń